Opadły już korony z tego Snapchata?
Boli głowa? dupa? dusza?
Brak kasy boli?
Był Sylwester. To wszystko przez tego pana Sylwestra.
To jego wina.
Pozwolił Ci w coś uwierzyć.
Pewnie w to, że masz ogień w żyłach.
Tak to jest.
Niewiele trzeba by kochać przyjemności.
By kochać prawdziwie, trzeba bohatera, który pokona własny strach.
I tego wam życzę w Nowym Roku:
odwagi, otwartości umysłu i pokonania własnego strachu.
To takie moje życzenia = wyświechtane: SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
czarna bez cukru
poniedziałek, 2 stycznia 2017
środa, 21 grudnia 2016
Idą swieta
Idą święta.
A to oznacza, że...
wyjście do sklepu po mleko, kończy się godzinną kolejką.
Weź to przetrwaj!
Cholera ×2!
I christmes song znane i nieznene
zachłannie, panoszą się po domu.
Choinki - brak.
Pierniczków - brak.
Światełka są.
Paznokcie w kolorze red, są. Pasują na święta.
Porządku - brak.
A to oznacza, że...
wyjście do sklepu po mleko, kończy się godzinną kolejką.
Weź to przetrwaj!
Cholera ×2!
I christmes song znane i nieznene
zachłannie, panoszą się po domu.
Choinki - brak.
Pierniczków - brak.
Światełka są.
Paznokcie w kolorze red, są. Pasują na święta.
Porządku - brak.
wtorek, 20 grudnia 2016
Black Pearl
Dzisiaj moja sąsiadko-koleżanka,
podarowała mi pod przedszkolem
(no, zostawiamy tam swoje dzieci)
własnoręcznie zrobioną branzoletkę.
Cała wykonana z białych kulek
i w sierodku jedna czarna.
Taka Black Pearl.
Ładna. Fajna. Moja.
Specjalnie dla mnie.
Jest mi miło. Nie musiała, ale dała.
Robiąc ją, myślała o mnie.
Myślała o tym, jak sprawić mi radość.
Spontaniczny gest.
Lubię to.
Lubię, jak ktoś mnie zaskakuje.
Lubię się czegoś nie spodziewać.
To dziwne, że czasami znają nas lepiej ci,
co nas prawie nie znają,
niż ci, co są obok i od lat.
Dziwne to i smutne jednoczesnie.
podarowała mi pod przedszkolem
(no, zostawiamy tam swoje dzieci)
własnoręcznie zrobioną branzoletkę.
Cała wykonana z białych kulek
i w sierodku jedna czarna.
Taka Black Pearl.
Ładna. Fajna. Moja.
Specjalnie dla mnie.
Jest mi miło. Nie musiała, ale dała.
Robiąc ją, myślała o mnie.
Myślała o tym, jak sprawić mi radość.
Spontaniczny gest.
Lubię to.
Lubię, jak ktoś mnie zaskakuje.
Lubię się czegoś nie spodziewać.
To dziwne, że czasami znają nas lepiej ci,
co nas prawie nie znają,
niż ci, co są obok i od lat.
Dziwne to i smutne jednoczesnie.
środa, 14 grudnia 2016
Tego jestem pewna
Wybrałam się po coś na obiad.
Nie wiem sama dokładnie po co?
Kupiłam różową matę do ćwiczeń i żel do mycia twarzy,
bo ładnie pachniał i zawierał jagody acai.
Chyba to znasz, co?
Chuj z obiadem.
No niestety.
Mata kosztowała mnie całe 11,99.
Trzy lata lata temu kupiłam sobie niebieskie hantle
z Biedry za dwie dyszki.
To będzie zdrowe i smaczne połączenie.
Tak myślę.
I od razu mam apetyt na sport.
(Nie)regularnie będę tego używać.
Tego jestem pewna.
Nie wiem sama dokładnie po co?
Kupiłam różową matę do ćwiczeń i żel do mycia twarzy,
bo ładnie pachniał i zawierał jagody acai.
Chyba to znasz, co?
Chuj z obiadem.
No niestety.
Mata kosztowała mnie całe 11,99.
Trzy lata lata temu kupiłam sobie niebieskie hantle
z Biedry za dwie dyszki.
To będzie zdrowe i smaczne połączenie.
Tak myślę.
I od razu mam apetyt na sport.
(Nie)regularnie będę tego używać.
Tego jestem pewna.
środa, 7 grudnia 2016
Zdarza mi się
Zdarza mi się widzieć - ją.
Ona jest stara, przygnębiona, tak bardzo smutna.
Jest jej zimno.
Stoi w ten grudniowy, depresyjny dzień, pewnie od rana.
Dzisiaj ma cel - sprzedać wszystkie.
Zarobić na kolację, na bilet do domu, na leki.
Cholera wie.
Wiem, że nie chciałabym być na jej miejscu.
Sprzedaje kwiatki.
I zdarza mi się je kupowć.
Jaka kieszeń taki gest.
Wciskam jej w dłoń, parę drobnych monet.
(dwie czekolady mniej w moim życiu = płaski brzuch - tak myślę cichutko)
By zaraz za zakrętem, szybko się ich pozbyć.
Oddać w inne ręce.
Podarować je, jakiejś równie smutnej pani 50+
wracająccej z nocnej zmiany z Tesco.
Bo jej mąż, który ma romas z czystą, juz dawno zapomniał o tak drobnym gęśćie.
I ten jej usmiech, zmieszania, niezrozumienia,
że ja kobieta i ona kobieta.
I ja jej daję kwiataki, a wcale jej nie znam.
I na koniec uśmiech zadowolenia jednak.
- chcę mieć wolne ręcę - posmiesznie tłumaczę.
A tak naprawdę to wcale ich nie potrzebuję.
Ja jeszcze dostanę.
Wiem to.
Stało tam mnóstwo panów ubranych w najnowszą kolekcję Zary.
Wpastrzonych w swoje fajne iPhony
I kurwa kwiatki kupiłam ja.
Zdarza mi się.
Ona jest stara, przygnębiona, tak bardzo smutna.
Jest jej zimno.
Stoi w ten grudniowy, depresyjny dzień, pewnie od rana.
Dzisiaj ma cel - sprzedać wszystkie.
Zarobić na kolację, na bilet do domu, na leki.
Cholera wie.
Wiem, że nie chciałabym być na jej miejscu.
Sprzedaje kwiatki.
I zdarza mi się je kupowć.
Jaka kieszeń taki gest.
Wciskam jej w dłoń, parę drobnych monet.
(dwie czekolady mniej w moim życiu = płaski brzuch - tak myślę cichutko)
By zaraz za zakrętem, szybko się ich pozbyć.
Oddać w inne ręce.
Podarować je, jakiejś równie smutnej pani 50+
wracająccej z nocnej zmiany z Tesco.
Bo jej mąż, który ma romas z czystą, juz dawno zapomniał o tak drobnym gęśćie.
I ten jej usmiech, zmieszania, niezrozumienia,
że ja kobieta i ona kobieta.
I ja jej daję kwiataki, a wcale jej nie znam.
I na koniec uśmiech zadowolenia jednak.
- chcę mieć wolne ręcę - posmiesznie tłumaczę.
A tak naprawdę to wcale ich nie potrzebuję.
Ja jeszcze dostanę.
Wiem to.
Stało tam mnóstwo panów ubranych w najnowszą kolekcję Zary.
Wpastrzonych w swoje fajne iPhony
I kurwa kwiatki kupiłam ja.
Zdarza mi się.
wtorek, 6 grudnia 2016
Ho, ho, ho...czyli list do M.
Mój drogi czytaczu, jestem już duża.
Bywam Mikolajem.
Daję radość.Pytam pana Mniejszego
(syna mojego, nieletniego, jedynego):
- Co byś chciał dostać na Mikołaja, od Mikołaja?
(od razu zaznaczę, że już żaluję, że zapytałam)
(MYŚLI...
...bo wszystko na to wskazuje)
i zaczyna....
- jedzonko,
- mleczko,
- gwiazkę,
- sznurek (?),
- kamienie,
- żelki (wiadomo - cukier),
- wiecej książeczek (oczytany - to po mnie),
- traktor duży (mój mały wieśniaczek),
- traktor mały,
- wóz strażacki,
- namiot,
- pistolet (jest za mały),
- klocki lego (za drogie),
- karetkę,
- żywego pieska (wieadziałam, że kiedyś ten dzień nastąpi),
- dużą, żywą, różową kurę (wieścniaczek, jak nic),
- kulki,
- rakietę (wiadomo - kosmos w głowie)
(MYŚLI...)
- pianinko NIE!
- gitara...też NIE!
- cymbałki...też NIE! (a szkoda!)
( ŚMIECH;-)
No.
A w Tesco była smieciraka w promo za cztery dyszki.
Bywam Mikolajem.
Daję radość.Pytam pana Mniejszego
(syna mojego, nieletniego, jedynego):
- Co byś chciał dostać na Mikołaja, od Mikołaja?
(od razu zaznaczę, że już żaluję, że zapytałam)
(MYŚLI...
...bo wszystko na to wskazuje)
i zaczyna....
- jedzonko,
- mleczko,
- gwiazkę,
- sznurek (?),
- kamienie,
- żelki (wiadomo - cukier),
- wiecej książeczek (oczytany - to po mnie),
- traktor duży (mój mały wieśniaczek),
- traktor mały,
- wóz strażacki,
- namiot,
- pistolet (jest za mały),
- klocki lego (za drogie),
- karetkę,
- żywego pieska (wieadziałam, że kiedyś ten dzień nastąpi),
- dużą, żywą, różową kurę (wieścniaczek, jak nic),
- kulki,
- rakietę (wiadomo - kosmos w głowie)
(MYŚLI...)
- pianinko NIE!
- gitara...też NIE!
- cymbałki...też NIE! (a szkoda!)
( ŚMIECH;-)
No.
A w Tesco była smieciraka w promo za cztery dyszki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)